Pracownik, nasz pan #3

Nic o nas bez nas

Jednym z najoryginalniejszych dziś biur w Polsce może pochwalić się Grupa Pracuj. Jakiś czas temu firma przeprowadzała się do nowej lokalizacji. Wtedy w proces projektowania nowych przestrzeni biurowych postanowiła włączyć swoich pracowników, wychodząc z założenia, że kto lepiej dopasuje je do swoich oczekiwań i potrzeb, niż sami przyszli użytkownicy? Pracownicy spotykali się więc na warsztatach, gdzie wspólnie z zatrudnionym architektem decydowali o klimacie i nastroju biura, salkach konferencyjnych czy meblach.

Efekt jest spektakularny. Weźmy choćby różnorodność sal konferencyjnych. Mamy tu sale w klimacie Star Treka i Wiedźmina, które sąsiadują z przestrzeniami, gdzie motywem przewodnim są karaibskie plaże czy bokserski ring. Mogą one pomieścić kilku pracowników, których kreatywna przestrzeń winna pobudzać do wymiany myśli. W razie konieczności ściągnięcia połowy biura w jedno miejsce powstały zaś amfiteatry, złożone z półokrągłej przestrzeni dla widowni i sceny dla prezentera. Meble w amfiteatrach, salkach i nawet w otwartej przestrzeni biurowej również zostały wybrane przez pracowników. Najwięcej uwagi poświęcili oni fotelom – w końcu to mebel, na którym spędzają kilka godzin każdego dnia.

Oddanie odpowiedzialności za wygląd nowego biura w ręce pracowników pokazuje dużą dozę zaufania, jaką obdarzył ich zarząd. Oczywiście, przez cały czas nad projektem czuwał architekt, który przekładał fantazje fanów komiksu czy serialu na rzeczywistość i dbał o spójność wizji, ale to pracownicy stali za ogólną koncepcją.

– Zależało nam, aby tak dopasować nową przestrzeń biurową, by zachodzące w niej interakcje między pracownikami wpływały nie tylko na realizację celów zawodowych, ale również kształtowały więzi społeczne między nami – mówiła Alicja Janowska, kierownik administracji w Grupie Pracuj w rozmowie z serwisem Spider’s Web.

Jest to przykład tego, jak osiągnąć wiele korzyści za pomocą jednego zabiegu. Samo wspólne projektowanie przestrzeni i spędzanie czasu buduje w firmie społeczność. Wygodne i efektowne biuro podnosi komfort pracy i zadowolenie pracowników. Przestrzeń zaprojektowana tak, że sprzyja relacjom w firmie i niewymuszonym kontaktom „szeregowych programistów czy marketingowców” z zarządem – daje szanse na nieoczekiwane innowacje, które mogą przecież rodzić się na każdym szczeblu hierarchii (przykładem może być inicjatywa wewnętrznych, networkingowych śniadań, kiedy to „junior” z rogalikiem w ręku może w nieformalny sposób przedstawić swoją ideę dyrektorowi).

A to, jakie znaczenie dla employer brandingu i utożsamiania się z firmą ma zbudowanie u jej  pracowników poczucia, że w tak dużym stopniu współuczestniczą w jej decyzjach – wydaje się oczywiste. Dla utrzymania pracowników takie działania mogą wykazywać tym większą skuteczność, im bardziej zawodzą konwencjonalne metody, np. podnoszenie pensji.

Fajerwerki nie wystarczą

Niezależnie od nawet najskuteczniejszej polityki utrzymywania w firmie lojalnych pracowników, nieodzowne w każdej firmie jest rekrutowanie nowych. Najlepiej tak, by mieć jak największy wybór i szansę odsiania dla siebie najlepszych – co w realiach rynku pracownika (jeśli nie jest się Google) bywa niełatwe. Jednym z rozwiązań tego problemu może być kreatywność.

Po nią właśnie sięgnęła szwedzka Ikea, która otwierając nowe sklepy w Australii, zmagała się z problemem braku pracowników. Poradziła sobie z nim, dodając do każdego zamówienia od klienta pewne dodatkowe materiały. Wzorowane były na typowych dla szwedzkiej firmy obrazkowych instrukcjach samodzielnego składania mebli, ale tym razem opisywały proces rekrutacji.  „Samodzielne składanie kariery” przyniosło australijskiej filii ponad 4 tys. aplikacji. Co 16. z nich zakończyła się zatrudnieniem kandydata.

Innym przykładem kreatywnej kampanii, tym razem z polskiego podwórka, jest pomysł agencji Hypermedia Isobar. Sprowadziła ona do swojego biura interaktywnego robota – zdalnie sterowany łazik umożliwiał kandydatom na pracowników zdalne zwiedzanie biura agencji.  Kierując nim z domowych pieleszy eksplorowali zakamarki biura i nawiązywali pierwsze znajomości. W ten sposób poznawali kulturę pracy i na własne oczy przekonywali się, że firma stawia na innowacje.

Patrząc na tego typu efektowne przykłady nie można jednak zapominać, że employer branding to nie pojedyncze kampanie, a codzienna praca i budowanie wizerunku. Te pierwsze niewątpliwie pozytywnie wpływają na postrzeganie pracodawców, ale kilka akcji w roku nie wystarczy. Employer branding musi być elementem całościowej strategii rozwoju firmy, na pograniczu marketingu i HR-u. W polskich firmach nie zawsze jest to rzeczywistością. Połowa z nich deklaruje, że nie posiada strategii na kształtowanie wizerunku pracodawcy. Co gorsza, 21 proc. nic nie robi z tym faktem.

Pewne zmiany na lepsze jednak widać. Firmy, które przekonają się, że przemyślany employer branding pomaga przyciągać lepszych kandydatów, sprawiać, że w pracy czują się dobrze i zatrzymywać ich na dłużej, będą znajdowały naśladowców. Bo jest to przecież sytuacja win-win.